piątek, 28 sierpnia 2015

Kosmiczny Pamiętnik część6- Zmartwychwstanie
    Dziewczyny postanowiły, że trzeba w końcu wysprzątać dom w którym wcześniej mieszkała Kanuna ze swoją mamą i Jackiem, bo nie zmieścimy się wszyscy w ,,bazie głównej".
     Szybko okazało się, że jest aż za dużo rąk do roboty, więc niezauważony poszedłem w las, w kierunku L.G. Po chwili spotkałem Minkę. Podbiegła, spojrzała na mnie, a następnie w kierunku z którego przyszła. Przypomniało mi się jak Kanuna  tłumaczyła takie zachowanie wiewióreczki.
-Prowadź. -powiedziałem i zwierzątko od razu ruszyło w głębię lasu. Po kilkunastu minutach szybkiego biegu zobaczyłem chwiejącą się postać. Zaraz po tym dostrzegłem jak dziewczyna zamyka oczy. Złapałem ją w ostatniej chwili. Delikatnie wziąłem ją na ręce i zacząłem nieść z powrotem do domu.
     Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie. Rany miała byle jak opatrzone. Oddychała szybko i płytko przez lekko rozchylone usta. Nigdy wcześniej nie wydawała mi się tak krucha i bezbronna. 
     Mniej więcej w połowie drogi Kanuna otworzyła oczy. Popatrzyła na mnie, a potem znów je zamknęła, jednocześnie wtulając się w moją pierś. Przez cały czas maszerowałem ani na chwilę nie przystając.
     Kiedy dotarliśmy na miejsce poprosiłem Minkę, żeby przyprowadziła kogoś na dół. Po kilku sekundach na balkon wyszedł Jack i od razu zniknął w niezamaskowanym domku. Po chwili fragment podłogi wielkości drzwi opuszczany na czterech linkach oraz drabinka. Delikatnie położyłem Kanunę na ,,noszach", a następnie zacząłem wspinaczkę po drabinie. Dziewczyny od razu zajęły się dokładnym opatrzeniem ran młodej kosmitki. Usiadłem zmęczony długim marszem.
-Dziękuję, że ją przyniosłeś.- powiedział niespodziewanie ojciec rannej siadając obok mnie.
-To tylko mała część długu jaki mam wobec niej.- odpowiedziałem.
-Jakiego długu?- zapytał z zaciekawieniem pan Naoto.
-Życia. Pana córka pomogła przeżyć mi i mojej rodzinie. Po za tym to dzięki niej czuję, że żyję.
     Nagle usłyszałem dwa gwizdnięcia. Zszedłem na dół gdzie czekało na mnie moje rodzeństwo z jakąś kosmitką.
-Marek Noc?- zapytała kobieta.
-Tak...- podała mi łańcuszek z zawieszką w kształcie księżyca,... który należał do mojej mamy.
-Przykro mi.- powiedziała odchodząc.
-Marek, co się stało? Gdzie są rodzice?- zapytała zaniepokojona Małgosia. Zapiołem wisiorek na szyi i poprosiłem dzieci, żeby chwilkę zaczekały. Wszedłem do domku i powiedziałem Akiko,że idę zająć się dziećmi.
     -Gdzie jest mama i tata?- spytał Kacper, kiedy byliśmy już w naszym domku na drzewie.
-Nie żyją.- odpowiedziałem, choć słowa wcale nie chciały przejść mi przez gardło.
-To kto się nami zajmie?
-Ja.- ,,Jak zawsze" dodałem w myślach.