środa, 14 stycznia 2015

Kosmiczny Pamiętnik 2

2 października, sobota 2020r.


     Patrząc w jeden punkt, myślałam o  tym co jeszcze przed chwilą zdawało się nierealne. A w głowie pojawiały się kolejne pytania:
Gdzie przebywa moje rodzeństwo?
Skąd pochodzę?
Czy mam ojca?
Jeśli tak to kim jest i gdzie?
Co robi?
Czy myśli o mnie?
     Nagle usłyszałam skrobanie  w drzwi od ,,balkonu". Szybko wstałam, ubrałam się, zamaskowałam niebieskie kropki (Jack powtarzał, że to jest konieczne, nie powiedział dlaczego)i schowałam do kieszeni parę orzeszków z niewielkiego, kartonowego pudełka. Otwieram drzwi i, tak jak się spodziewałam, widzę w  nich Minkę- moją oswojoną wiewiórkę. Stoi do mnie tyłem, co jakiś czas spoglądając w moją stronę.Mogło to oznaczać tylko jedno- w lesie przebywał kłusownik.
 -Prowadź- powiedziałam.wiewiórka ochoczo zeskoczyła z drzewa i pobiegła w głąb lasu, na którego skraju rósł nasz dąb.Biegłam tuż za nią. Po chwili znalazłyśmy się za bujnymi krzewami. Minka stanęła i popatrzyła na mnie.Kiwnęłam głową, a ona szybko wspięła się na moje ramię.Rozsunęłam trochę gałęzie. Przed nami, na polance, stał, tyłem do krzaków za którymi się schowałyśmy, młody chłopak z kołczanem pełnym strzał i łukiem gotowym do ataku na niewinne zwierzątka. Wyszłam na polankę i stanęłam, około, trzy metry od niego.
 -Tu nie wolno polować.- odwrócił się celując prosto we mnie. Zamrugał, jakby nie dowierzając, i opuścił broń. Włożył strzałę z powrotem w kołczan, a łuk  zawiesił na ramieniu.
 -Nie spodziewałem się tu strażniczki lasu.
 -Ja tylko bronię przyjaciół.- odpowiedziałam.
 -Przyjaciół? To przecież tylko zwierzęta.
 -Mają uczucia i rozumieją niektóre rzeczy. To mi wystarcza by móc uważać ich za przyjaciół.
 -Phi.- Minka nie lubiła gdy ktoś ją lekceważył.
 -Zdenerwowałeś ją.- zauważyłam.
 -I co z tego?
 -Jeśli jej nie przeprosisz to bardzo możliwe, że  zawoła Bartka, który jest baribalem. Mówię poważnie.-dodałam widząc, że unosi, z niedowierzaniem brwi.
 -No dobra. Przepraszam.- powiedział niechętnie. Wiewióreczka przyjrzała mu się ciekawie. Pierwszy raz ktoś ją przeprosił ( ja nigdy nie musiałam). Zeszła z mojego ramienia, po czym podbiegła do niego. Spojrzała w jego piwne oczy, a następnie wdrapała się na jego ramię.
 -Polubiła cię- stwierdziłam oczywistość.
 -Cześć malutka.- powiedział głaszcząc ją delikatnie. Nie mogę uwierzyć, że ludzie tak szybko dają się przekonywać do zwierząt. -Jak masz na imię?
 -Ona to Minka, a ja jestem Kanuna. -odpowiedziałam.
 -Marek. -przedstawił się wysoki brunet.
 -Jeśli chcesz, pokarzę ci jak używać łuku, żeby nikogo nie zabić.
 -Serio?
 - Mogę?-zapytałam pokazując broń
 -Jasne. -odparł podając mi łuk i kołczan. Napięłam cięciwę, wycelowałam w starą jabłonkę i puściłam strzałę.Oddałam Markowi łuk, po czym poszłam pod jabłonkę. Po chwili znalazłam cztery jabłka przebite strzałą. Podniosłam ją i wróciłam na polankę. Zdjęłam dwa (jabłka) a resztę oddałam Chłopakowi.
 -Gdzie się tego nauczyłaś? -wzruszyłam ramionami.
 -Musiałam sobie jakoś radzić, ale to głównie ich zasługa, że żyję. -odpowiedziałam podając Mince orzeszki.
 -Ja też będę musiał sobie ,,jakoś radzić". -stwierdził smutno.
 -Coś się stało? -przez te parę godzin zdążyłam go polubić.
 -Rodzice stracili pracę, bo wczoraj nie ganiali tej kosmitki. Poza tym, tak jak ja, twierdzą, że z ,,obcymi" można się jakoś dogadać.
    W tym momencie pomyślałam,że mogę mu zaufać.
 -Powiem ci coś, jeśli obiecasz, że nikomu nie powiesz.
 -Obiecuję.
 -Tą kosmitką, co ją wczoraj ścigali, jest moja mama.-powiedziałam, ścierając puder maskujący kropki.
                   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz