sobota, 30 lipca 2016

W śpiączce
część 6
*rok wcześniej*
     Znowu się udało! Włamaliśmy się do więzienia naszego ,,królusia" i uwolniliśmy zamkniętych tam ludzi. 
     Niestety nie mieliśmy wystarczająco dużo energii, żeby wrócić, więc postanowiliśmy ukryć się w lesie i tam poczekać aż nasze siły się zregenerują.- Pierwszy błąd.
     Chwilę po tym trafiliśmy na ,,królewski" patrol, który nas od razu zaatakował (nic dziwnego, byliśmy przecież bardzo znanymi ,,złoczyńcami"). Zamiast rzucić się do ucieczki postanowiliśmy walczyć.- Błąd drugi.
     Myśleliśmy, że we dwójkę pokonamy dziesięcio osobową grupę mężczyzn uzbrojonych w miecze i sztylety. I zrobilibyśmy to bez większych przeszkód, ale nie wzięliśmy pod uwagę tego, że w pobliżu może kręcić się jeszcze jakiś patrol, a konkretniej dwa, które pospieszyły na pomoc swoim kolegom.- Błąd nr.3.
     Walka była zawzięta i trwała dosyć długo, tym bardziej, że już po pół godzinie miałam liczne obrażenia tak samo jak Alek, a walczyliśmy trochę ponad godzinę. Skończyło się na tym, że ja miałam złamane parę żeber i liczne rany cięte, Alek tylko rany cięte (ale nie tak liczne jak moje), a paru strażników [około 12 (he, he, he...)] leżało nieprzytomnych.
     Kilku z nich (tych przytomnych), związało nam ręce za plecami i pilnowali, żebyśmy nie uciekli, gdy któryś pobiegł po posiłki.  
     Kilka naście minut później pojawił się mały oddział, który pomógł opatrzyć  i przenieść rannych żołnierzy oraz odprowadzić nas przed oblicze króla.
     Staliśmy już przed królem.
-Na kolana przed Królem Zdzisławem I! Władcą wszystkich Wysysaczy oraz wszelkich istot zamieszkujących Wymiar Snów.- wydarł się na nas jeden z żołnierzy. Alek klęknął niemal od razu, ale ja nie miałam takiego zamiaru.
-Powiedziałem na kolana!- wykrzyknął prosto do mojego ucha ten sam żołnierz.
-Nie.- odpowiedziałam spokojnie patrząc Zdziśkowi wyzywająco w oczy.
-Nikt cię nie nauczył posłuszeństwa i szacunku, co? -powiedział do mnie król łagodnie, ale w jego oczach mogłam dostrzec błysk gniewu i... satysfakcji? Zdzisław I skinął na swoich przybocznych. Jeden z nich wyciągnął z za pasa bicz, a dwójka innych ściągnęła ze mnie bluzkę i przywiązała mnie za nadgarstki do dziwnej konstrukcji, tak wysokiej, że wisiałam prawie pół metra nad ziemią.
-To nic, ja cię nauczę.- kontynuował swoją wcześniejszą wypowiedź król. Znów skinął na swych przybocznych. Ten który wyciągnął wcześniej bicz zaczął mnie biczować.
     Już miałam zemdleć z bólu, gdy...


Ciąg dalszy nastąpi =)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz